Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


wtorek, 31 maja 2011

DZIEŃ BEZ PAPIEROSA

Udało mi się! Nie palę od przeszło 15 lat!!!! Byłam nałogową palaczką, na studiach koleżanka miała ze mną i jeszcze dwoma kumpelami krzyż pański... Kopciłyśmy we trzy non stop, a ona jedna- abstynentka -musiała męczyć się z nami w jednym pokoju... Potem w pracy też załapałam się do palącego towarzystwa..... Z ojcem też kurzyliśmy solidarnie... Przy mnie i on ograniczył swój nałóg. Myślę, że na zmianę moich upodobań wpłynęła w pewnym stopniu moda na niepalenie, o zgrozo, choroba kuzynki, która ją zmiotła z tego świata w młodym wieku. Chyba to przesądziło o mojej udanej, kolejnej próbie rzucania tego ŚWIŃSTWA!

Papierosy śmierdzą, dym wgryza się we wszystko- meble, firanki, pościel, ubranie, włosy....
Po rzuceniu papierosów poczułam smak wielu potraw, wcześniej wszystko smakowało jak trwa....... Skończyły się ciągłe infekcje gardła i oskrzeli....za zbieraną przez miesiąc kwotę, jaką wydałabym na fajki , kupowałam sobie jakiś ciuch, książkę.... Miałam wymierny obraz tego, co tracę, jak zacznę palić.. To działało!!!!

Apage papieros, apage!

poniedziałek, 30 maja 2011

Rocznica śmierci Joanny d`Arc


Stracona 30 maja 1431 r.– francuska bohaterka narodowa, święta , patronka Francji...

Trwała wojna stuletnia, i ta młoda kobieta poprowadziła armię do kilku ważnych zwycięstw, twierdząc, że działa kierowana przez Boga. Takie hasła z reguły się nie podobają, trącają z lekka szaleństwem, a dopiero później świętością...Została schwytana przez Burgundczyków i przekazana Anglikom, osądzona przez sąd kościelny i spalona na stosie w wieku 19 lat.

24 lata później papież uniewinnił ją i uznał za męczennicę. Jaka "szybka" zmiana zdania! Kanonizowana w 1920 r. Święta twierdziła, że otrzymała widzenie od Boga, nakazujące , by wyzwolić biedną ojczyznę spod jarzma angielskiego.

Chcąc wypróbować jej prawdomówność, król wysłał ją do oblężonego Orleanu( stąd Dziewica Orleańska)...Uratowała miasto, odnosząc spektakularne zwycięstwo. Doprowadziło to wreszcie do koronacji Karola VII i rozstrzygnęło spór o sukcesję tronu Francji.

Joanna d`Arc- symbol wiary, nieprzejednanej postawy, wytrwałości w dążeniu do celu. Bohaterka wielu dzieł literackich, filmowych...

Czarna owca w stadzie wilków


Na temat reakcji człowieka na wykluczenie społeczne wiemy już bardzo wiele. Przykładowo u osób, które zostały odrzucone, spada próg wrażliwości na ból. Co ciekawe, uczucie osamotnienia sprawia, że pomieszczenie, w którym się znajdujemy wydaję się zimniejsze. Jednak najnowsze odkrycia psychologów sięgają dużo głębiej – prosto do naszego serca
Naukowcy udowodnili, że niespodziewane odrzucenie społeczne związane jest z odpowiedzią układu parasympatycznego. Jednym z zadań tego podukładu autonomicznego układu nerwowego jest hamowanie czynności serca. Okazuje się, że odrzucenie społeczne działa jak impuls wyzwalający rekcję na którą nie mamy wpływu. W konsekwencji nasze serce zaczyna bić wolniej.
http://badania.net/odrzucenie-spoleczne-zatrzyma-twoje-serce/

Czyli nasz stan psychiczny wpływa na nasze ciało, niestety…. Takie osoby częściej pewnie chorują, łapią infekcje, no w ogóle są lajzowato- cierpiące… Jak z tym walczyć? To nie jest proste, w internecie znalazłam parę zasad: Zatem co taki odrzucany człowiek może zrobić?
-Zaakceptować rolę ofiary? Nie, to bez sensu...
-Szukać wszelkich sposobów na walkę z odrzucaniem, tu każdy sposób wydaje się być dobry
-Szukać ludzi podobnych do nas, którzy nas zaakceptują,
-Mówić o swoim problemie
-Nie udawać, że go nie ma...
Najbardziej w tych wszystkich poradach wypisywanych na różnych forach, pod wieloma artykułami, brakowało mi porad prawnych. W naszym prawie chyba nie ma za wiele pomocy dla ofiar poniżania, dyskryminowania, w rzeczywistości chyba niewiele osób decyduje się na walkę w sądzie... To chyba jeszcze dodatkowa trauma.... w naszym katolickim kraju obok pięknych gestów i haseł, mamy bardzo brzydkie zachowania...i niewiele form pomocy dla ofiar. Owszem, wiele stronek www. o mobbingu, jakieś fundacyjki , które niewiele mogą zdziałać...

Nie zaleca się pozostawania w roli ofiary, bo może przerodzić się w wielką traumę i nauczyć roli ofiary na amen.
Jakie to proste się wydaje, pstryk- już jestesmy silniejsi, jak w bajce odczarują nas..
A słabi jesteśmy z wielu powodów, różnorodnych powodów...
O słabości decydują cechy charakteru, choroba, ułomność fizyczna, pozycja zawodowa, w małych środowiskach i nie tylko- koneksje rodzinne… i wszelka, wszelka odmienność. Ludzie słabi są tępieni – odrzucani, wyśmiewani w kość dostają , bo odstają… Człowiek podobnie, jak inne zwierzęta, ciągle walczy i rywalizuje.. Forma walki dziś się zmieniła, nikt nie gania za nikim z maczugą czy bagnetem… Choć pewnie i to się jeszcze zdarza… Może to było bardziej fair. Ludzie jak stado wilków bywają agresywni wobec osobników słabych… Pozostał w nas , ludziach -instynkt zwierzęcy. Instynkt pchał do wyeliminowania słabych genów… Ale jesteśmy przecież obok homo-również sapiens… Gdzie zatem rozum, uczucia, idee, piękne hasła o humanitaryzmie?
Natura, los sprawia, że jedni rodzą się już silniejsi, inni słabsi. Ci, co mieli mniej szczęścia, bywają przez silniejszych odrzucani, eliminowani, bici, wykorzystywani, zabijani. Bo takie są reguły biologicznego życia na tym świecie. Te reguły pozostaną aktualne, mimo regulacji obyczajowo-prawnych dających w teorii równość… A tradycje humanizmu ludzkiego, braterstwa, egalitaryzmu ? To tylko hasełka, potrzebne dla pozyskania mas? I nic , nic więcej?

piątek, 27 maja 2011

Powidoki....

W plenerze....




Krzesło z wyposażenia domu moich dziadków... niewiele pozostało już rzeczy po nich...



Urok startych domostw....

środa, 25 maja 2011

Wojciech Młynarski - Nie ma jak u mamy


Tekst piosenki W. Młynarskiego


Ona jedna dostrzegała

w durnym świecie tym jakiś ład

własną piersią dokarmiała

oczy mlekiem zalewała

Wychowała jak umiała

a gdy wyjrzał już człek na świat

wziął swój los w ręce swe

i nie w głowie mu było że



Ref :

Nie ma jak u mamy ciepły piec cichy kąt

Nie ma jak u mamy kto nie wierzy robi błąd

Nie ma jak u mamy cichy kąt ciepły piec

Nie ma jak u mamy kto nie wierzy jego rzecz



T tym czasem człeka trawił

spać nie dawał mu taki mus

żeby sadłem się nie dławił

lecz choć trochę świat poprawił

nieraz w trakcie tej zabawy

świeży na łbie zabolał guz

człowiek jadł z okien kit

i zanucić mu było wstyd



Ref : Nie ma jak u mamy ...



Te porywy te zapały

jak świat światem się kończą tak

że się wrabia człek pomału

w ciepłą żonę stół z kryształem

I ze szczęścia ogłupiały

nie obejrzy się człowiek jak

w becie ktoś się drze

komu nawet nie w głowie że



Ref : Nie ma jak u mamy ..

wtorek, 24 maja 2011

Naiwna? 26 maja




Moja matka zawsze troszczyła się o innych
Taka z niej altruistka była.
Jej sakramentalne „Co inni powiedzą”
Stawało się wręcz powodem kpin.
Harcerka
Chrześcijanka.
Naiwnie myślała,
 że na dobro ludzie odpowiadają dobrem

A w szpitalu znieczulano
Jej ciało i duszę.
Bezskutecznie.



środa, 18 maja 2011

Wyrzucić jak....psa


Łajza… Tak została przez nas ochrzczona. Pojawiła się parę dni przed Wielkanocą. Zwróciłam uwagę na jej zapadnięte boki. Chodziła z nosem przy ziemi, skulona, wylękniona, każdy dźwięk, ruch powodował , że uciekała szybko. Nieźle ktoś jej dał popalić. Nie wytrzymałam jednak, wyniosłam jej miskę z żarciem. Te wystające kości po prostu mnie przerażały…
Potem jej znów nie było. Mąż stwierdził, że pewnie wróciła do siebie. Nie chciało mi się bardzo w to wierzyć. Odciśnięty ślad po łańcuchu na jej szyi wskazywał na to, że ona uciekła z niezbyt miłego dla niej miejsca. I nie miała chyba ochoty tam wracać.
Przywlokła się w Wielką Sobotę. Byłam przerażona jej wyglądem. Miała zakrwawiony bok…..i czarną plamę zamiast oka… Ja chcę wierzyć w TO, że uderzył ją samochód, że NIKT jej tego nie zrobił celowo, nie rzucił kamieniem…. Nie okaleczył tak strasznie dla zabawy.
Daliśmy jej antybiotyk, wylizała się, zaschło jak …na psie. Teraz już pilnuje domu, macha z radości ogonem. Straciła oko, ale ma swój dom. Mój mąż mówi, że limit na przygarnianie znajd wyczerpałam….

Gadają w tv o prawach czworonogów, pokazują jakieś spektakularne procesy, a rzeczywistość jest..jaka jest. Zamiast głodzić, poniewierać, wyrzucać , już lepiej uśpić, niech się nie męczy...Ta bezkarność mnie przeraża. Przed chwilą dosłownie usłyszałam o projekcie, jaki jest dyskutowany w naszym parlamencie. Myśliwi będą mogli dokonywać odstrzałów bezpańskich psów. Mam obawy, kiedy widzę tę bezkarność i okrutność właścicieli.. W czyste intencje " myśliwych" nie wierzę... Pies jest głupi, nie poznał się do tej pory na człowieku, dalej mu ufa.

niedziela, 15 maja 2011

Szkło

Szyba w oknie... Teraz dopiero odkryłam cudowną właściwość szkła.. Jest i nie ma go. Patrzysz, a nie widzisz, jest przejrzyste, światło przez nie przenika, osłania przed chłodem.
Bariera, a jednocześnie osłona i pełny obraz tego, co jest na zewnątrz. Genialne szkło. Zastygle ziarenka kwarcu. Najstarsze ślady jego użytkowania pochodzą sprzed 3,5 tys...- tak piszą w opracowaniach naukowych. Cienkie, płaskie szyby zaczęto produkować w XIV wieku we Francji. . W średniowieczu szklane okna były kosztownym luksusem. Później zaczęło się udoskonalanie, masowa produkcja, są różne odmiany szkła...Szyba izoluje, wygłusza hałasy, osłania, chroni, odgradza... Chciałabym się stanąć za jedną wielką taflą, odgrodzić się od wszelkich "hałasów" świata. Widzieć tylko piękne niebo, różne pory roku, noce i dni, wschody i zachody. Bez hałasu, bez niepotrzebnych spojrzeń. Już ktoś gadał o szklanych domach i go wyśmiali, i królewna na szklanej górze też była.... I szklana menażeria.Zapomniałam, że szkło szybko się też tłucze... Może na szczęście..

sobota, 14 maja 2011

13 maja

Wczoraj był piątek 13 maja...Przez cały dzień nie można było
korzystać z Bloggera....Przypadek, zrządzenie losu, złośliwość rzeczy martwych....

środa, 11 maja 2011

Do Moskwy, do Moskwy...





Bo trzeba żyć... Trzeba żyć
...
Znów gdzieś brzęczą te słowa z Czechowa.... I echo prześmiewcze do nich, komentujące zosliwie- Po co ? Po co?
Maj, komunie, "litanije, procesy je".... Musze zaliczyć tę bieganinę, zakupy,wianki, torebki, kwiatki, .... Nie, ja niem mam nic do Komunii świętej, w szczególności Pierwszej. Ale jak posłuchałam ostatnio tych dyskusji mamusiek pod kościołem, to ja już nie wiem, w czym uczestniczę? Chyba w jednej zbiorowej histerii, amoku jakimś, voo-doo, czy jakie innym lichu. Czy nie może się to odbyć spokojnie, bez tej pompy, składek, przemówień, a przy tym dzielenia dzieci na gorsze i lepsze, na te do występów i te do ....niczego.
Chcę to przetrwać, a potem w Moskwu, w Moskwu.....

wtorek, 10 maja 2011

Różowe strusie pióra i nie tylko...

Zastanawiam się, jak uporządkować te moje myśli chaotyczne nieco, a dotyczące moich fascynacji literackich. Jestem fanką czytania, nie wyobrażam sobie dnia bez książki... Zaczęłam coś chronologicznie notować, począwszy od tych pierwszych lektur z dzieciństwa,lektur szkolnych i nie tylko... Jak to uporządkować ? Prawie wszystkie bym chciała wymienić... Nie jestem przecież osobą, która siedzi w temacie edytorsko- redakcyjno- promotorskim... itd. Jestem po prostu odbiorcą literatury, od czasu do czasu coś kupuję, wypożyczam, pożyczam, wyszukuje w internecie, są cudowne chomiki, audiobooki też...
Chyba będę opisywać na bieżąco, od czasu do czasu wrócę do tych wcześniejszych fascynacji.


A zatem: Różowe strusie pióra...
Ostatnio wpadła i w ręce książka Hanny Krall. To jedna z jej ostatnio wydanych pozycji, no może nie taka znów nowość, wydana zdaje się w tamtym roku lub w 2009 r.
Autorka znana ze swoich dziennikarskich pasji, do kanonu lektur szkolnych wszedł jej niezapomniany wywiad z doktorem Edelmanem- Zdążyć przed panem Bogiem. Moje pierwsze wrażenie- książka nie przypominała wcześniejszych dokumentów, relacji z okresu Holokaustu. Jeden z ostatnich dowódców powstania w getcie warszawskim mówi o rzeczach codziennych, ostatecznych, od środka niejako... Sprawa życia i śmierci jest kwestią każdej niemal chwili, heroizm miesza się z upodleniem, decyzje muszą byc podejowane szybko, nie ma czasu na sentymenty. Młodzi ludzie walczyli, by nie ginąć jak bydło prowadzone na rzeź. Ta walka z góry była skazana na przegraną, ale oni walczyli o to, by ich śmierć przynajmniej była bardziej heroiczna, nie do końca udarta z wszelkich znamion człowieczeństwa... Temat wojny holokaustu podejmuje Krall wiele razy, wspomnę Sublokatorkę, a i Króla kiera na wylocie.

A wspomniana wcześniej przeze mnie książka H. Krall -Różowe strusie pióra...zbiór listów, kronik, wspomnień, zapisków...
W porządku chronologicznym autorka cytuje tu wspomniane listy, opinie...Przytacza rozmowy z przyjaciółmi, rodziną, znanymi ludźmi, fanami jej pisarstwa, przypadkowo spotkanymi osobami.... Są tu listy od M. Kieślowskiego, księdza Bonieckiego, córki pisarki..
Pomysł dobry... Czasem mała karteczka z nieporadnie zapisanym tekstem po latach staje się swoistym dokumentem, zapisem czułości, ulotnych wrażeń, osobistych refleksji. Każdy z nas mógłby poskładać taką własna kronikę... Zapis chronologiczny ma tu też znamienne znaczenie. Możemy prześledzić dzieje naszego kraju na przestrzeni niemal półwiecza...
Na okładce książki widnieje piękny portret kobiety, obraz "Parka" Pawła Różewicza.









niedziela, 8 maja 2011

Dzień Bibliotekarza i Bibliotek

http://www.ksiazka.net.pl/?id=archiwum09&uid=4429

"Trzy siostry" A. Czechowa

Trzy siostry...Rosja, miasto gubernialne, druga połowa XIX w. Mieszkające wspólnie z Andrzejem Prozorem, siostry- Olga ,Irina, Masza(zamężna, mąż Fiodor Kułygin, nauczyciel gimnazjum). Wszystkie trzy marzą o wyrwaniu się z prowincji. Celem jest Moskwa, a także kariera naukowa Andrzeja. Tymczasem brat , jak na złość, żeni się z Nataszą, kobietą o ubogich potrzebach duchowych. Masza romansuje z żonatym wojskowym Aleksandrem Wierszyninem... Irina ma dwóch wielbicieli- Mikołaja Tuzenbacha i niezbyt miłego Wasilija ...
Bratowa z wolna przejmuje ster rządów w domu... Andrzej karciarz, przegrywa w karty wszystko , nawet ów dom, gotów przegrać i żonę, przymyka oko na jej romanse....W mieście wybucha pożar...Dochodzi do rozstania Maszy z Wierszyninem, oficerowie odjeżdżają, ale na odjezdnym Solony zabija w pojedynku prostodusznego Tuzenbacha. Trzy siostry pozostają same, tracąc nawet nadzieję na wyrwanie się z miasteczka.

Zostaniemy same, żeby zacząć życie od nowa. Bo trzeba żyć... Trzeba żyć...

Trzeba żyć- tylko po co?- mam zawsze wtedy ochotę zapytać....

Tu się niby nic nie dzieje, senne miasteczko, jałowość, nijakość, nuda, jakieś pragnienia.... Miłość albo jej udawanie, złudzenia,odwieczne ludzkie pragnienia... To nie jest czysta tragedia. Niektóre postacie wręcz śmieszą. Jak to u Czechowa- w wielu jego opowiadaniach, dramatach w zabawne sytuacje wplecione są wątki tragiczne. Heroizm miesza się z powszedniością. Wspomnieć choćby śmierć urzędnika, jak prosi o chwilę uwagi bezusznego biurokratę. Czytelnik ,mimo powagi sytuacji- bohater przecież umiera- nie może się nie uśmiechnąć, choćby ironicznie....
Czechow przedstawia życie- takim jakie jest, Nie ma jednoznacznych ocen, nijakość miesza się z wielkością, powaga ze śmiesznością, kruchość, ulotność z czymś trwałym...Jak nie kochać Czechowa, w XXI w.jest nadal aktualny, uniwersalny, zabawny, prawdziwy....
Nie dziwi, że wciąż ten dramat pojawia się na deskach teatru, powstają adaptacje filmowe, uwspółcześnione hollywoodzkie wersje...

Polecam słuchowisko

http://chomikuj.pl/geodominik/S*c5*82uchowiska+(polecam)/Czechow+Antoni



piątek, 6 maja 2011

5 maja

Bariery.......


Ogłoszenie na jednej ze stron:

" Zajmujemy się likwidacją barier architektonicznych. Dostosowujemy na indywidualne potrzeby osób niepełnosprawnych mieszkania w tym łazienki, pokoje, sypialnie, itp."



V Europejski Dzień Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych. Obchodzony jest w krajach Unii Europejskiej od początku lat 90. W Polsce dzień ten ustanowiono jednocześnie Dniem Godności Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie. Podwójne święto jest okazją do dyskusji o sytuacji osób niepełnosprawnych w Polsce i pokazania barier, z którymi wciąż się borykają. Bariery są.... w naszych umysłach. Tak, bo owszem budujemy podjazdy, dodatkowe wejścia i wyjścia,szkolenia prowadzimy, a jakże , zaliczamy jakieś normy , pozyskujemy fundusze unijne... A bariery są... w naszych głowach, w naszej chorej wciąż polskiej swojskiej ksenofobii. W jednej ze szkół zapytano rodziców, czy wyrażają zgodę na powstanie klasy integracyjnej, uczęszczałyby do niej dzieci -te NORMALNE i te z opóźnieniami, defektami psychicznymi bądź fizycznymi. Wszyscy się zgadzali, tak, niech będzie klasa, to tak ładnie brzmi, tolerancja, ecie- pecie.... Kiedy jednak zapytano, czy wyrażają owi "tolerancyjni" rodzice zgodę na to, żeby ICH dzieci uczęszczały do owej klasy- na to nie zgodził się nikt. Polska wersja tolerancji.

czwartek, 5 maja 2011

Makbet




Znów w kręgu zbrodni... Makbet Szekspira. W zasadzie prawie każdy jego dramat jest arcydziełem.
Makbet- legendarny król Szkocji. Trzy wiedźmy w pierwszej scenie zaklinają, wieszczą, przesądzają z góry o dalszych losach bohatera...„Makbet z naszych ust dowie się o swych losach”-On zaś dość nieufnie dość odnosi się do owych przepowiedni,ale niebawem mają się i tak ziścić ...Lady Makbet postanawia pomóc mężowi w ich urzeczywistnieniu. Informuje go o swoich planach zabicia króla Duncana.. O siło ludzkiej sugestii- ile ona czasem może zdziałać?! A do tego żądza władzy, ślepa siła pchająca do samounicestwienia. Czyż to nie jest nadal prawdziwe? Wiedźmy trzy się śmieją wciąż i kiwają głowami z politowaniem jakby mówiły- A nie miałyśmy racji? Nasi politycy mogliby mieć codziennie za zadanie obejrzenie sztuki Szekspira, tylko, czy to coś by dało?


Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada - powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą.

Wygłasza Makbet znamienne słowa na wieść o śmierci żony, nie przejęty zbytnio tym faktem. Ślepo uwierzył w swoją władzę. Ginie w pojedynku z Malcolmem. Umarł król- niech żyje król...

Tragedia o ludzkiej pysze i sile sugestii, nieuniknioności ludzkiego losu