Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 30 kwietnia 2020

Będziemy? (Inspiracja Staffem)


Będziemy chodzić po naszych ulicach?
Będziemy stąpać po swych schodach?
I na piętro w starej kamienicy
Wbiegniemy do cioci na obiad?


Będziemy chodzić w galerii uradowani?
Zachłyśnięci wolnością i już zmordowani
bieganiem siądziemy przy kawie?
Pomyślimy głośno o błahej sprawie ?

Samoloty pofruną ku słońcu rejsem
na wyspy szczęśliwe, skwapliwie?
Będziemy stąpać po bliskich i dalekich
schodach , o wschodach i zachodach?
Obok siebie, obok siebie bez obaw?

zdjęcie- interia.pl


czwartek, 23 kwietnia 2020

Swoboda


Zazdroszczę ptakom swobody
i muchom też , co
trzepoczą skrzydłami
Próbując dogonić motyla.

Kretów ziemne kopce
Zdobią mój ogród.
Wróble z kosami
Budzą mnie o świcie
Wstaję, patrzę w okno
Przyklejona do szyby
Jak ćma...


zdjęcie - własne archiwum

środa, 22 kwietnia 2020

Raport z miasteczka( czasach zarazy) cz. VII. Z. Beksiński i on- line


Patrzę na obraz Beksińskiego, galeria on- line. Teraz wszystko jest on- line. Dwa lata temu byłam w Sanoku i widziałam oryginał dzieła, porażające wrażenie. I dziś dotarło do mnie, że malarz z tych Bieszczad, który zrobił światową karierę, był prawdziwym wizjonerem. Siedzimy teraz każdy na swojej niby- wysepce, oddzieleni, odseparowani. Tak, i kanały informacyjne, on- line. Cyfrowy świat. Zgodnie z zarządzeniem możemy spacerować od dziś, udawać się do lasu. Tak, wedle przepisów. Jak ma ktoś swój kawałek ogródka, ten bez obaw siedzieć może do woli. Nawet bez maski. Niedawno ktoś pisał o swych obawach , że jakiś wirus sparaliżuje nasze systemy komputerowe, a tu na ironię- wirus spowolnił nas, nie biegnę do pracy, nie przygotowuję się do wyjścia. Myślę, co będzie jutro , za miesiąc, co z wakacjami, egzaminami maturzystów, ósmoklasistów? Siedzimy przed ekranami i to jest czasem nasza jedyna łączność ze światem, nasze bytowanie, wykonywanie pracy. W wielkich metropoliach i w małych miasteczkach. Każdy na swojej wysepce...
Dziś młoda osoba miała sprawdzian on- line. Książki w wersji wirtualnej, e- booki, audio…I młodzi piszący do siebie, porozumiewający się przez komunikatory. Biedni młodzi. Miłość on- line, nie można usiąść w parku pod platanem, wziąć ukochaną za rękę…Wysepki, bo trzeba zachować odległość. Ciekawe co sam Mistrz powiedziałby widząc obecną rzeczywistość. Jaki obraz by stworzył, co znów by przepowiedział?

                                               
poniżej obraz Bez tytułu - Z. Beksiński, bez tytułu. Oficjalna  strona Artysty 


Beksiński 1

wtorek, 14 kwietnia 2020

Raprot z miasteczka( czas zarazy) cz. VI -Demokracja a koronawirus


Koronawirus może dopaść każdego- od biedaka śpiącego pod mostem po ministra, premiera kraju. Oto prawa demokracji i zasady równości w obliczu epidemii. Nie ma tu żadnych przywilejów, no, chyba że w dostępie do dobrej kliniki, szybkich testów. Jednak tak naprawdę nie mamy leku, nie mamy wciąż panaceum na tę zarazę. To sprawia , że zamknięci w złotych klatkach zniesmaczeni są sytuacją wielcy tego świata jak i ludzie obawiający się tego, czy będą mieć pracę, ale i ci żyjący w schronisku dla bezdomnych. Człowiek to istota społeczna, zastanawia mnie , na jak długo wytrzymają niektórzy tę izolację przymusową. We Włoszech, Hiszpanii niesubordynacja pokazała , że można przypłacić zdrowiem, a nieraz życiem niechęć do odgórnych nakazów siedzenia na tyłku i nieporuszania się.
Ile jeszcze wytrzymamy? W wielkich centrach i w małych miasteczkach? Frustracja dopada i ludzi nauki. Czasem mam wrażenie , że poruszają się jak dzieci we mgle, jak zagubieni wciąż szukający światełka w tunelu. Oni też dopiero uczą się, jak postępować wobec tej pandemii, jakie podejmować kroki, jakich przestrzegać zasad. Może lek jest bardzo prosty, może mamy go w zasięgu ręki, a nie mamy o tym pojęcia…
Na razie świat jakby wstrzymał oddech i…czeka, czeka na jakiś dobry znak , sygnał. Nie mamy ochoty nawet cieszyć się w te Święta. A zbiegają się święta niemal wszystkich trzech najważniejszych religii – żydowskie Pesach, chrześcijańska Wielkanoc, w kwietniu rozpocznie się też Ramadan u muzułmanów. Wznieśmy zatem i modły w różnych językach, w różnym obrządku, ale o to samo. ..


fot. galeria internetowa

środa, 8 kwietnia 2020

Raport z miasteczka( czas zarazy) - cz. V. Pełnia i spuchnięty palec


Dziś dzień dziwny. Świeciło słońce, kolory biły po oczach ,ten wściekły błękit. No, wyszłam na podwórko, mogę przynajmniej po swoim zamkniętym terenie swobodnie chodzić. Mogę. Nawet stłukłam palec u nogi, szukając czegoś w piwnicy czy w okolicach budy Łajzoliny. Kwiatki miałam ochotę przesadzić, nawet mi się udało. Początkowo palec nie bolał, ot, gdzieś stuknęłam, wypadek przy pracy. Wieczorem spuchł, znalazłam jakąś maść na obrzęki i bóle… Teraz pełnia w pełni, noc jak nie noc. Klaustrofobia mnie dopada, wbrew temu, że mam niby to podwórko, mogę przejść się do sklepu. A tu zakazy , nakazy. Wsiąść do pociągu , busa i.. pojechać na zakupy, połazić po sklepach, zjeść jakieś dobre ciastko, a może lody. Zachłysnąć się chwilę tą wiosna na całego! A tu nic… Cały świat w kwarantannie, odizolowany. Dobrze, że kontakty w internecie i przez sms. Jakiś socjolog stwierdził, że niektórzy w ogóle nie odczuwają owej izolacji. Oni tak żyli cały czas, przy komputerach, zamawiając pizzę na telefon. Nie czują się osamotnieni, odizolowani. Tak, ale czas mija, sączy się kropla za kroplą, kolejne ziarenko piasku w klepsydrze. Nawet i ci, którzy żyli w swoich czterech ścianach, zdani na siebie, pozbawieni bezpośrednich kontaktów, też pewnie stają przy swoich oknach i patrzą na ten wielki księżyc. Też patrzą i myślą. Niedawno był maleńkim sierpem. Ile razy jeszcze obróci się miesiąc złoty, a my pójdziemy do swojej roboty, siądziemy bez obawy przy kimś w autobusie? Nikt na to nie odpowie na razie. Żaden mędrzec, futurolog, wróżbita. Nikt. Tak jak ten mój palec, początkowo , pozornie nic, nawet nie zwróciłam uwagi. A teraz spuchł jak bania.


zdjęcie własne 









niedziela, 5 kwietnia 2020

A kiedy...


A kiedy minie czas zarazy
A kiedy spadną maski
I wreszcie usłyszymy,
Że to już pora opuścić
Nasze klatki domów
Ciasnych mieszkań
Nie będziemy wierzyć
Myśląc, że to masowy sen!


Podamy sobie ręce bez obawy
Siądziemy blisko przy kawie
Pierwszy łyk i następny…
Deptakiem pójdzie tłum
Ach, barwne apaszki i suknie
Zawisną w wystawowym oknie!
Docenimy wreszcie i uśmiech,
I gderanie sąsiadki
W kolejce po chleb się ustawimy
Gawędząc o wszystkim i niczym
Dzieci do szkoły pójdą znów rano
A matka będzie czekać z obiadem
Na ich powrót, nie obrazi się za
Złe stopnie..
Bo będzie wreszcie normalnie
Bo będzie wreszcie zwyczajnie…

zdjęcie- galeria internetowa

piątek, 3 kwietnia 2020

Kwiecień


Miesiąc temu dywagowałam  nad marcem, nie wiedząc , co nas czeka. Tuż po Dniu Kobiet wtargnęła wieść o pierwszych przypadkach zakażonych w Polsce koronawirusem. Jakieś "newsy" już krążyły wcześniej, ale ciągle żyliśmy w jakimś samouspokojeniu, że to nas nie dotyczy. Wracając do kwietnia-  piękna nazwa i piękny miesiąc.  Zawiera w sobie  klimat i charakter tego miesiąca. Okres kwitnienia roślin, a to od prasłowiańskiej formy-květъ, czyli kwiat  inne, dawne nazwy czwartego miesiąca w roku to:  regionalne i o wyraźnie słowiańskim rodowodzie -łżykwiat,  dębień, łudzikwiat.
Ostatnia nazwa podoba mi się, rzeczywiście ten miesiąc łudzi nas trochę ciepłem, nieraz dochodzącym do 20 stopni powyżej zera, zdejmujemy ciepłe ubrania prawie przekonani , że to już wiosna, ba, lato. Budzimy się następnego dnia , a na termometrze ledwie na plusie i prószy śnieg. Taki jest łudzący i łże w żywe oczy -łżykwiat… Zatem przysłowie – kwieciem plecień, bo przeplata – trochę zimy, trochę lata jest bardzo prawdziwe.
Z kolei nazwa dębień  łączy się początkiem  okresu kwitnienia dębów, najświętszych drzew Słowian, kojarzonych z kultem samego Peruna. Współczesna nazwa czeska tego miesiąca – duben.  Z kolei inne narody przejęły łacińskie Aprilis, nazwa  wywodzi się od czasownika aperire nazywającego czynność otwierania. Kwiecień to pora, kiedy ziemia „otwiera się”, rozpoczyna się okres wegetacji. Zatem również nazewnictwo łacińskie ma zawiązki z przyrodą. 1 kwietnia obchodzimy Prima Aprilis, zwyczaj polega na próbie oszukania kogoś, niewinne żarty, zabawy. W Anglii ten dzień nazywany jest Dniem Głupca. A Hiszpanie zabawiają się w ten sposób 28 grudnia. Obchodzenie zwyczaju primaaprilisowego nie jest do końca pewne. Wywodzi się on najprawdopodobniej z jednego z kwietniowych świąt rzymskich. 
Kwietnie obfitują w wielkie i przełomowe wydarzenia.
12 kwietnia 1961 o Jurij Gagarin spędził na pokładzie „Wostoka" 108 minut, podczas których jeden raz okrążył Ziemię. Wszyscy podziwiali miłego uśmiechniętego bohatera, ten opowiadał o swojej przygodzie. ZSRR w ten sposób chciał podkreślić swą hegemonię, trwała wciąż walka między potęgami, wyścig zbrojeń. Uśmiechnięty kosmonauta miał być pewną  przeciwwagą dla niezbyt pokojowych działań. Wróćmy do tych niechwalebnych.
13 kwietnia obchodzimy Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Polscy oficerowie i żołnierze osadzeni w kilku obozach sowieckich zostali rozstrzelani przez NKWD przez wiosną 1940 roku- liczba podawanych ofiar -  co najmniej 21 768 obywateli Polski (w tym ponad 10 tys. oficerów Wojska Polskiego, Policji i innych służb mundurowych). Pierwsze groby odkryli Niemcy po rozpoczęciu wojny z Rosja Sowiecką. Przez lata padały wciąż kłamstwa, wzajemne obarczanie się winą prze dwóch okupantów Polski. Tragedię przeżywały latami rodziny ofiar, które do końca niemal nie wiedziały nic o losie ojców, synów…Za czasów PRL temat Katynia był objęty tabu. Ostatecznie władze ZSRR 3 kwietnia 1990 roku oficjalnie przyznały, że była to „jedna z ciężkich zbrodni stalinizmu”. Wiele kwestii związanych z tą zbrodnią nie zostało jak dotąd wyjaśnionych…
Po latach, kiedy można już było czcić pamięć zgładzonych ,samolot lecący z Polski na teren obecnej Rosji,  gdzie miały odbyć się uroczystości katyńskie,  uległ awarii. Zginęła cała załoga, prezydent,  przedstawiciele rządu, potomkowie zgładzonych w 1940 roku,  politycy, parlamentarzyści, artyści, oficerowie… Katastrofa miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku.
19  kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Wiosną 1943 roku, władze niemieckie przystąpiły do całkowitej likwidacji getta w Warszawie. Na taką sytuację były przygotowane oddziały Żydowskiej Organizacji Bojowej dowodzone przez Mordechaja Anielewicza To była walka o godność. Marek Edelman , jeden z przywódców powstania przedstawia przebieg wydarzeń w porażającym zapisie rozmowy. Autorką  opowieści jest Hanna Krall. Getto zostało całkowicie zniszczone, trwało do połowy maja, Niemcy wysadzili synagogę 16 maja 1943.
Kwiecień, kwiecień… Kolejny w 1986 roku, gdy świat obiegła informacja o katastrofie . 26 kwietnia 1986 r. doszło do awarii w elektrowni atomowej w Czarnobylu na terenie dzisiejszej Ukrainy. Władze ukrywały fakt.. nie bacząc na skutki dla zdrowia nie tylko swoich obywateli, ale i krajów sąsiedzkich, w tym Polski. O awarii poinformowały zachodnie kraje, w tym, Szwecja. Wyemitowana z uszkodzonego reaktora chmura radioaktywna rozprzestrzeniła się po całej Europie. W efekcie skażenia ewakuowano i przesiedlono ponad 350 000 osób. Raport Lekarzy Przeciw Wojnie Nuklearnej szacuje liczbę wypadków raka tarczycy powstałych z powodu katastrofy na 10 000 i sądzi, że istnieje możliwość kolejnych 50 000 przypadków, do tego doszło do 10 000 deformacji płodów i śmierci 5000 niemowląt. Jednak do tej pory nie zaobserwowano jakichkolwiek negatywnych skutków wśród dzieci urodzonych po awarii. Na szczęście…Ja pamiętam, że to były piękne, niemal upalne dni. Gdy trzeba było chować się , my spacerowaliśmy, kobiety z wózkami, dzieci w piaskownicach…I nagle w radiu pada informacja, wcześniej przybiegł przerażony kolega i oznajmił nam o katastrofie. Wszyscy piliśmy wstrętny płyn Lugola, który był tzw. musztardą po obiedzie. Sesji chyba nam nie zmieniono, egzaminy się odbywały. Nawet chyba i przemaszerował pochód 1- majowy. Ja mieszkałam wtedy z dziewczynami studiującymi biologię, więc miałam wiadomości wprost na bieżąco. Wykładowcy dzielili się ze studentami  informacjami, których nie było w masowym obiegu. Chwilami nie mogłam tych „ rewelacji” słuchać.
No i jeszcze wcześniejsze wydarzenie.Niezatapialny transatlantyk Titanic zatonął 15 kwietnia 1912.Na statku było około 2200 osób - pasażerów i załogi. Zginęło 1500 osób i choć nie była to największa katastrofa na morzu, media wykreowały ją na najbardziej znaną. Obrasta legendą, powstają filmy, dokumenty wciąż rzucają nowe światło na tę tragedię.
Taki piękny czas, przyroda budzi się do życia, kwitnie wszystko zieleni się, ptaki budują gniazda, trele słychać od świtu do nocy. A my . My teraz w kwarantannie patrzymy w ekrany tv , słuchamy o szerzącej się pandemii. Koronawirus nas zamknął w domach. To wyjątkowy kwiecień. Zaczął się jakiś inny etap….


zdjęcie własne

źródla- slowianie.pl,  dzieje.pl, SJP, wikipedia

środa, 1 kwietnia 2020

Raport z miasteczka( czas zarazy) cz. IV. Wielkanoc w kwarantannie

Informacji szum. Wzajemnie wykluczające się komunikaty. Osoby z tytułami wygłaszają odrębne tezy, teorie… W tym wszystkim utopiona nasza  polityka, wojny plemienne. Amok. I główne hasło- wybory. Jakby od nich zależało wszystko…O ironio,  w tym przypadku , tak, może nasze życie zależy od paru głosów w parlamencie, paru podpisów. Raz po raz upominanie o zakazie zbiorowisk, a tu wybory… Nie, to szaleństwo jakieś. Już nie chce mi się nawet o tym wspominać.  Dziennikarze rozgrzani do czerwoności.  Przełączam z kanału na kanał.  Oglądam znaną komedię któryś raz kolei, wcale mnie nie bawi. Wyszłabym chwilę do ogrodu, by podziwiać kwiaty, na podwórku kwitnie forsycja, ale zimno. Rano wróble nie miały czego się napić, bo zamarzło wszystko. Łajzunia trochę pogrzała się w południe na słońcu, ale i ona szybko wróciła do swoich ciepłych pieleszy. Pustka na drodze, chwilami przemknie jakiś samochód, od czasu do czasu ciężarówka. Roboty przy remoncie nadal w martwym punkcie.
Listonosz zostawił przesyłkę w skrzynce. Nawet kartek w tym roku nie ma na święta, sama też nic nie napisałam do nikogo. Cała wyprawa na pocztę wiąże się z tym. Zatem zostaną życzenia przez telefon, internet , sms-y. To chyba nie będzie Wielkanoc.  Księżyc już staje się coraz okazalszy, połyskuje zza chmur, coraz mocniej, nadal w towarzystwie pięknej Wenus.Może to jakiś znak, jakiś symbol?  On jak miecz  wojujący, a ona rozmarzona bujająca w chmurach bogini miłości równoważy  wojowniczy miesiączek… Może ta kwarantanna, ta pandemia też chce coś nam uzmysłowić? Tylko, czy do wszystkich to dotrze?
Łażę z kąta w kąt, coś ugotuję, nawet nie zaczynam żadnych porządków , jak to zwykle przed świętami. Podziwiam wypiętrzone chmury na zachodzie, przypominają rozlewiska i atole, a nad nimi góry się piętrzą, świat nadal piękny. Mimo chłodu gorliwie kosy pracują. Dwie pary widzę bardzo aktywne.


zdjęcie własne