Powered By Blogger

Zamiast wstępu

"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe powiedzieć parę rozsądnych słów." /J.W. Goethe/

Rozważania, wspomnienia, próby literackie
pozbierane z szuflad, dzienniczków, blogów moich....
To, co mnie boli, cieszy, zastanawia, zadziwia, inspiruje. Słowa i dzieła innych, które przyciągnęły moją uwagę.
Ludzie, miejsca, zdarzenia, które
chcę utrwalić, bo na to zasługują


czwartek, 19 grudnia 2019

Kolęda



Przełamać opłatkiem mur
Co dzieli nas już długo
Kolęda niech nie będzie
lamentem a dobra nowiną
Przyjąć niechcianego
niespodzianego gościa
Uraczyć go wieczerzą
Talerz z porcelany białej
Napełnić sowicie...
I wreszcie te skrycie 
Marzenia obwieścić
Ludzkim głosem.


zdjęcie- własne

środa, 18 grudnia 2019

Jak można nie kochać psa?



Jak można nie kochać psa?

Kto poliże i łapę da?
Kto przybiegnie na zawołanie?
Kto pocieszy pierwszy
Gdy coś tylko się stanie ?
Kto zajadle  broni jak lew?
Ukoi łzy, zamerda ogonem
I staje się cud!
Wszystkiemu wbrew...
Nie mówi, a rozumie w lot
(jedynie go rozprasza kot)
Stworzony do wierności
Stworzony do czułości
Stworzony do kochania!
............................................
Zatem- jak można nie kochać psa?

domowe archiwum

wtorek, 10 grudnia 2019

***



Już tęsknię za zimą

Taką białą , z puchową pierzyną
Niech przykryje wszelkie
Brudy , plamy, wstydliwe
Grzechy i grzeszki...
Połudźmy się chwilę
Że czyste wszystko
Śniegiem obleczone
Jak obrusem wigilijnym, co
Bieleje , aż kłuje w oczy…
Cud zimy , cud złudzenia
Że nam bliżej do nieba

zdjęcie- własne

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Grudzień

Grudzień.
Grudzień (prosień, w biblji z czeska prosiniec -Słownik etymologicznyb A. Brücknera) Nazwa pochodzi od słowa gruda (podobnie ukraiński грудень / hrudeń, litewski gruodis). Współczesna nazwa miesiąca w języku czeskim prosinec i chorwackim prosinac). Łacińska nazwa December (‘dziesiąty miesiąc- kalendarz rzymski) została zapożyczona przez większość języków europejskich.
W grudniu następuje na półkuli północnej przesilenie zimowe, a na południowej przesilenie letnie. Meteorologicznie jest to w Polsce miesiąc zimowy-( wikipedia)
Gruda- ma wiele rzeczownik znaczeń, ale tu odnosi się do zamarzniętego kawałka ziemi, śniegu. W starej piosence śpiewałam z panią na zajęciach " Po grudzie , po grudzie podkóweczka dzwoni.." Zatem jak większości nazw naszych miesięcy odnosi się do starosłowiańskich tradycji, rytmu związanego z przyrodą. Listopad - opadające liście, grudzień-zamarznięta w grudy ziemia. Pierwsze mrozy, śnieg i oczekiwanie na Boże Narodzenie. W wiejskich chatach i w bogatych dworach przygotowywano się do świąt, sprawdzano, uzupełniano zapasy, gospodynie uwijały się , by wszelkiego jadła nie zabrakło na wieczerzę wigilijną. Miesiąc obfitujący w bogate zwyczaje. Przyroda w zastoju, ziemia miała odpocząć, ale człowiek działający, jakby chciał ubarwić sobie te długie wieczory i późne pobudki słońca. Nadal trwało darcie pierza, tkanie, młocka.
Przygotowywano ozdoby ze słomy, orzechów. W Polsce choinka pojawiła się dopiero w XIX w. A na wsi jeszcze później, zawieszano na ścianach gałązki, robiono ozdoby ze słomy, bibułki. Ważnym dniem byl 6 grudnia i 13. Pierwszemu patronował św. Mikołaj , a drugiemu św. Łucja.Z tym ostatnim wiąże się również pogańskie święto- odczyniano uroki nad wypędzaniem czarownic lub zabezpieczaniem sie przed nimi. Stare przysłowie mówi- św. Łuca dnia przyrzuci lub odwróci.
A Mikołaj - z dzieciństwa pamiętny, oczekiwany dzień. Były rózeczki dla niegrzecznych dzieci, ale i jakieś miłe prezenty. Wuj lub sąsiad przebrany za dobrodusznego dziadka z workiem prezentów. U nas rodzice uciekali się też do zostawiania prezentu pod poduszką, że niby Mikołaj był w nocy i przyniósł coś po cichutku. Ach, mama zdobywała jakieś pomarańcze , czekolady spod lady...
Boże Narodzenie ma też dużo pozostałości ze starych wierzeń. Nawet wieczerza i dania z prasłowiańskich zwyczajów np. mak miał pomóc zbłąkanym duszom jak podczas misterii dziadów. I ten talerz zostawiany zbłąkanym, nieoczekiwanym..Od niedawna tak naprawdę przyszła do nas tradycja podarunków pod choinką.
Dobra nowina, zatem kolędy, polskie pastorałki. Święta bardzo rodzinne, czas wspólnie spędzany przy stole. Cicha noc, święta noc.. "A Jezus mały w drzwi patrzy i czeka, by wśród witających zobaczyć człowieka(...) - J. Liebert pięknie pisał.
Oj ,nie zawsze ciche te grudnie były. 13 grudnia 1981 ogłoszono stan wojenny, upadły nadzieje.Zmroził nas ten grudzień. Noc. Cichcem przed godziną policyjną latanie po sklepach z kartkami niemal na wszystko. Nie wszyscy mogli wówczas zasiąść przy stole z rodziną. Ale mimo trudnych czasów łatwiej łamano się opłatkiem i dobrym słowem.
Zanika zwyczaj wysyłania kartek świątecznych, są maile, sms-y, komunikatory on -line. Wigilie dla samotnych i bezdomnych...
A potem czas do Nowego Roku, sylwestrowa noc...Koniec i początek.

zdjęcie- własne

poniedziałek, 25 listopada 2019

Znów



Znów wschodni

Zimny wiatr
Trzeszczą w posadach
Drzewa z obawy
Przed swym losem

Noc , noc znów noc
Ciemna, ukryła gwiazdy
Jeszcze niedawno
Jesień złotem mamiła


Gołe konary, dywan
Tylko pod nogami
Szeleści, wieści
Jesień i mrok
Tak już do wiosny
Oby rychło
Oby spokojnie
Oby...
KW, 2019
zdjęcie- własne

środa, 20 listopada 2019

Iść pod prąd


Iść pod prąd
Iść przed siebie
Liczyć chmury
Pędzące gołębie
Mijać tłum ludzi
Nie bacząc co myślą
Czy chcą ciebie
W swoim świecie...

Może i wygodniej
mają, spokojniej
Poukładane rzeczy
Poukładane sprawy
jak w pudełeczku
Posortowane
Wszystko!

Wolę pod prąd
Sam . Trudno
Ważny cel !
Ważne- co za horyzontem
Prozaicznych spraw.

zdjęcie- galeria demotywatory

sobota, 16 listopada 2019

Jesień jak nie jesień


-Jesień jak nie jesień
Ciepły wiatr tak niesie.
Kos nie odleciał
Trele słychać


Liście jednak

Uparcie wirują.

Kap, kap- złoty
Deszcz z brzozy
Spływa płomiennie
Pozłocone słońcem
Jesiony ogołocone
Zazdroszczą lipom
Uporu i bez wigoru
Wpatrują się w niebo
A ono niebawem
spuści zasłonę
Ciemności na długo.



Poniżej- zdjęcie własne

sobota, 9 listopada 2019

Bo chodzi o to


Bo chodzi o to
Żeby przeżyć
Dzień każdy
Jakby był ostatnim
Nie wierzyć w każde
Słowa, deklaracje
Bo za nimi pustka
I czasem drwina.

Trzeba zamknąć
Drzwi i czasem
W samotności
Połykać łzy
A potem
Otworzyć okno
To nic że deszcz
On zmyje jak
Katharsis.

I przeżyć dzień
Kolejny jak ostatni
Łykać haustem
Wino radości
Czasem trzeba
Próbować dotknąć
Chmur i nieba
I iść czasem
Po drodze pełnej
opadłych liści....
2019, KW


obraz-Brendekilde Hans Anderson-A Wooded Path In Autum- galeria - pinterest

wtorek, 5 listopada 2019

Mój kilim





Przędzę swój kilim
Nie czekam na Odysa
Nie jestem jak Penelopa
Nie muszę oszukiwać
Siebie i zgrai...
Kilim tkany z szarych
nitek codzienności
I wplatam weń sny
Chwile radości
Złotem jaśnieją
Aż śmieje się moja
Dusza zmęczona
jakaś, coś jej doskwiera...
Ale staję przy krosnach
Palce jakieś słabsze
I oczy przybladłe
Ale trzeba skończyć dzieło
bo nie zostawię tak
Nie mogę !
Słońce promieni
Podrzuci i księżyc też
i gwiazdy wspomogą
I uśmiech Twój

Kilim mój powstaje
Moje pogmatwane nitki
Skłębione
W jedno zebrane.

zdjęcie- galeria internetowa


niedziela, 3 listopada 2019

Listopad





Listopad- jedenasty miesiąc w roku kalendarza gregoriańskiego.  Lisotpad- liśc opadł. Czesi identycznie nazywają ten miesiąc, inne słowiańskie języki  podobnie. Trudno by nam było wymawiać liściopad (miękki  jer przeszedł w głoskę). A Rosjanie już na wzór zachodni mają swój „najabr”… W dzieciństwie śpiewaliśmy piosenkę W listopadzie -w polu w sadzie cicho, szaro, smutnie. A po lesie wicher niesie szeleszczące liście. Milkna drzewa, ptak nie śpiewa..…już nie pamiętam dalszej części.  Zatem jakiś smuteczek, mgły, przyroda zamiera. Kaszubi zdaje się nazywają ten miesiąc – smutnik.  Chorwaci- studeni. Któryś ze słowiańskich narodów poprzedni miesiąc , czyli październik, nazywa listopadem.
Zatem znów odbicie tego, co się dzieje w naturze. Opadły liście, gołe drzewa, ptak nie śpiewa. W katolickim kościele Zaduszki i Dzień Wszystkich Świętych. Zaduma, znicze, kwiaty, wieńce. Odwiedzanie grobów, refleksja nad życiem, przemijaniem, nad kruchością naszego życia.
„W nocy z 1 na 2 listopada nie należało wychodzić z domu. Wierzono, że w tę noc, zmarli księża odprawiają w kościołach msze, na które ze wszystkich stron przybywają zmarli. Spotkanie z nimi, a tym bardziej wejście do kościoła w czasie takiego nabożeństwa może być niebezpieczne. Po takiej mszy duchy zmarłych udają się do swych domów. Do początku XX w. na wsiach polskich istniał zwyczaj przygotowywania w dniu poprzedzającym Dzień Wszystkich Świętych różnych potraw. Pieczono chleby, gotowano kaszę i bób, a na wschodzie kutię z miodem i wraz z wódką pozostawiano na noc (na stołach) dla dusz zmarłych. Warto dodać, że wyznawcy prawosławia ustawiali jedzenie na grobach. Wieszano też czysty ręcznik, obok stawiano mydło i wodę. Wieczorem uchylano drzwi wejściowe, aby dusze zmarłych mogły w swoje święto odwiedzić dawne mieszkania. Był to znak gościnności, życzliwości i pamięci. Zwyczajem było również nawoływanie zmarłych po imieniu(..)”-
Sporo tu rudymentów z dawnego zwyczaju pogańskiego. Dziady , tak wspaniale utrwalone w dramacie A. Mickiewicza. „ Ciemno wszędzie, cicho wszędzie. Co to będzie? Co to będzie? …” gromada zebrana nocą  pod wodzą mistrza (Guślarza )miała przynieść ukojenie duszom czyścowym .
A potem do Bożego Narodzenia- spotkania przy darciu pierza, przędzeniu lnu. Umilano czas owego zastoju w przyrodzie -  śpiewami, opowieściami.  Za oknem może i szaro, ale nieraz w sercu wesoło, że ho, ho… Towarzyskie spotkania sprzyjały  rodzeniu się wielkich uczuć.  Wspaniale to pokazał Reymont w „Chłopach”.
Nie lubię tego miesiąca, bo jest smutny. Dzień krótki, noc długa, za oknem jesienna fuga… Choć  11 Listopada to nasze ważne święto narodowe. Może nie staniemy znów jak dwa plemiona naprzeciw siebie, każde po swojemu kochające ojczyznę. Stop. Polityki miało nie być.
Listopad, najabr, smutnik..Po nim już oczekiwanie na Boże Narodzenie. A pod nogami szeleszczą liście. Szumi, trzeszczy , złowieszczy wiatr- nasza piękna polszczyzna 
Żródła:
https://rme.cbr.net.pl/index.php/archiwum-rme/63-listopad-grudzien-nr-46/kultura-i-tradycje-ludowe/111-zaduszki-na-wsi-wierzenia-i-zwyczaje

niedziela, 20 października 2019

Dzień z życia psa pinczera



Pani  wyszła dziś wcześniej.  Nie lubię takich poranków.  Moja poddana szczekała na podwórku, a ja nie miałem ochoty od niej wyjść.  Było mokro, zimno, a ja tego nie znoszę. Tym bardziej że sierść krótka i tyły niezasłonięte.  Łajza poszczekała, dostała jeszcze na odchodne jeść , poszedłem z panią,  nie wypadało inaczej. Zrobiłem obchód. Zaznaczyłem   teren, bardzo skrupulatnie i dokładnie.  Sunia obleciała ze mną podwórko. Potem uciekliśmy, ona do budy, a  ja za panią na swoje legowisko.  Nie miałem ochoty na śniadanie, o tej porze nic nie mogę przełknąć. Pani mnie jeszcze utuliła, dała jakieś niby dobre smakołyki. Potem ten niemiły dźwięk, jakiś zgrzyt. Tupot pani butów, potem coraz bardziej cichnące jej odgłosy i  niknący zapach. Rzucam się zatem na łózko, otulam w kapę i poduszkę pani. Jakieś potem drzemki chwilowe, sąsiad wróg szczeka, ja też , bo to mój obowiązek. Zrywam się i słyszę odgłosy na schodach. A, to ten człowiek, co wchodzi i coś zostawia. Odjeżdża samochodem. Poszczekuję i znów robię nura na łózko. Łajza szczekała  głośniej, bo samochód jeździł  po drodze w tę i z powrotem, mnie już się nie chce tak . Śpię i śni mi się jakiś dawny obraz, nawet przyjemny, spotkanie  z sunią niewidzianą od lat… Pani już mnie nie wypuszcza na eskapady i spotkania tete a tete.. Obudziłem się i otrzepałem uszy, zeskoczyłem z łóżka,  napiłem się wody. Jak ten czas się dłuży!
Wspiąłem się na fotel i patrzyłem chwilę za okno. Nic ciekawego. Poczułem po chwili jednak coś niepokojącego. Łajza tez jak wściekła szczekała. A to  ten rudy kocur wspinał się po sośnie! Jak się wściekłem , aż spadłem z fotela. Poszedł sobie ten rudy typ.  Szczekałem jeszcze dla zasady z parę minut, ale muszę się oszczędzać.  Znów usnąłem. Obudziły mnie kroki, znajome kroki! Zerwałem się i pognałem do drzwi. Szczekałem radośnie,  podskakiwałem , na ile siły mi pozwalały. Jakieś smakołyki poczułem. Pobiegłem za panią na podwórko,  poddana musi tez zaznać nieco przyjemności. Merdała ogonem, pani głaskała ją, aż się zaniepokoiłem, że to za długo trwa. Znów zaznaczyłem teren i  dałem Łajzie znać , gdzie jej  miejsce. Już teraz pani była tylko dla mnie. Jak błogo!


zdjęcie- z domowego archiwum

wtorek, 15 października 2019

Nie( zaskakująca) jesień


Jesień zawsze zaskakuje
Deseniami , kolorami
Szarość, purpura i blaski

Raz slońce
Raz błoto
Nasza polska jesień...
Zniechęciłam się
Nawet do tej złotej
Już i tej nie lubię
Gubię się , oj gubię
Z kluczem dzikich gęsi
Poleciałabym ja na
Kraj świata...
Ale i gęsi odleciały
Zamknęły
Podniebny szlak...
KW, 2019
zdjęcie - własne


wtorek, 8 października 2019

Gdyby...


Kobieta patrzyła na młodą dziewczynę. Ta siedziała po drugiej stronie alejki parku, miała na oko- około 20 lat. Piękny wiek. Zadumała się już podstarzała kobieta. Niebawem będzie babcią. Widziała w tej długowłosej jakby siebie samą sprzed lat , jednak tylko mogła obserwować wygląd młodej. Ile jednak można wyczytać z tak pozornie powierzchownych rzeczy! Dziewczyna podkreślała swą urodę, umiała to robić w sposób nienachalny. Na pewno używała cienia, pomadki nie za ostrej. Oprawa oczu była chyba naturalnie ciemna, ale wyregulowane brwi świadczyły, że młoda dba o siebie i zna swoje atuty, swoje minusy. Bardzo dobrze dobrane kolory garderoby, apaszka niby zawiązana w nieładzie ładnie harmonizowały z opalenizną, buty dobrej marki. Noga założona na nogę. Oparła głowę o ławkę , rozciągnęła się niemal jak kotka lubieżnie ku słońcu. Z jej postawy , mowy ciała biło- ja , ja jestem piękna, jestem z siebie zadowolona, nie interesuje mnie , co sobie ktoś o mnie myśli. Liczy się tu i teraz, korzystam z chwili, bo młodość to chwila! I ja to wiem! Założyła okulary. Kończyło się lato, prawie jesień , a ten dzień był wyjątkowo ciepły. Krótki relaks przerwał chyba telefon, młoda z kimś rozmawiała co chwila śmiejąc się, pokazując piękne zadbane zęby. Coś tłumaczyła, potakiwała, po chwili wstała , rozglądając się w kierunku alejki prowadzącej do wyjścia. Starsza kobieta zobaczyła grupkę młodych ludzi, dziewczyna pobiegła do nich, machając na powitanie. Słychać było gwar, po chwili umilkł…
Wiem, mówią- snuła starsza kobieta- nie rozdrapuj, nie patrz wciąż wstecz, nie oglądaj się za siebie…Czasu nie cofniesz, nie wymażesz sytuacji, wydarzeń, ludzi. Sama to sobie powtarzała, ilekroć chciała od nowa drążyć jakiś temat odległy, niepotrzebny, który powinien być zapomniany. Powinien. Tak może być z wykonaniem polecenia, jak w wojskowym drylu. Umysłu i jego pułapek nie da się jednak tak ustawić. A czasem teraźniejszość przywołuje minione chwile. Tak jak to spotkanie przed chwilą. Jakbym siebie zobaczyła sprzed lat, ale w innej wersji. Ta wesoła pewna siebie, otoczona ludźmi. Widać ,że nikt jej nie zabrania , by dbała o siebie. Jest wręcz przez kogoś motywowana, hm, może słyszy wciąż od ojca lub matki, jak jest piękna.. Od małego może hołubiona, otoczona czułością.. Może. To tylko domysły, może tez nie ma łatwo, ale potrafi walczyć o swoje.. Ja nie umiałam i nie miałam na nic. W domu może nie było biedy, ale nie zwracano uwagi na wygląd. Z pozoru. Nigdy nikt nie mówił sobie komplementów. Czasem ojciec, ale jakoś nieporadnie. Brat jej wiecznie dokuczał. Matka porównywała ją stale do córki sąsiadów rozpływając się nad urodą , Bożenki czy Bogusi. Matka wciąż opowiadała o swych dawnych adoratorach i jakie wzbudzała u nich pożądanie. Kobieta aż skuliła się przypominając sobie , jak poszła kiedyś do szkoły w sukience matki. Dziewczyny ją wyśmiały, a jeden chłopak powiedział ,ze przyszła w starych łachach. Brat po powrocie do domu powiedział, ze jest stuknięta.
Zatem włosy wiecznie związane, wyciągnięte swetry, odwieczna hippiska. Potem na studiach zaczęła o siebie bardziej dbać, ale nigdy nie wierzyła już w komplementy, po prostu wbiła sobie do głowy, że nie jest ładna, aż sama w to uwierzyła…Po zamążpójściu jeszcze etap czułości i zachwytów, motylów w brzuchu, a potem pieluchy, stanie w kolejkach…Wywiadówki, dbanie o młodych. Starała się im zapewnić wszystko, co mogła. I szarość, powoli bezzębność, siwe skronie.
Przejrzała w się w odbiciu jakby siebie samej. Wygląd – bardzo ważny i ważne to, jak bliscy nas postrzegają, co nam zaszczepią na starcie. I jak to wykorzystamy zależy już od nas. Gdyby cofnąć czas, gdyby…Co by to dało. Kobieta wstała, wzięła torbę z zakupami idąc do wyjścia.
KW, 2019, zdjęcie- despositphotos




środa, 2 października 2019

Październik


Wrzesień wkracza w porę jesieni, dlatego zwany niegdyś jesiennikiem. A teraz pora na październik. Nazwa miesiąca pochodzi od paździerzy , czyli ‘skórek, które pokrywają włókna lnu oraz konopi i w tym okresie odpadają (przy gnieceniu) od łodygi. „Był to bowiem miesiąc, kiedy na wsiach powszechnie pracowano przy obróbce lnu i konopi. Z tego powodu zamiast październik mówiono nieraz paździerzeń i odmieniano: Było to ostatniego październia; Spotkajmy się w październiu itp.(…)- tyle etymologii , mi. in za Brucknerem.
My teraz zmienimy czas letni na zimowy. Ja nie lubię tej zmiany, pobudki w nocy i powroty z pracy też w nocy…W przyrodzie zmiany nieuniknione. Rano mgły. Słoneczko blade, ospale wstaje, szybsze zachody i wędrówka krótsza po niebie. Liście nadal stroją się w barwy okazałe-odcienie purpury, miedzi, złota. Królowa Jesień. Zbiory ostatnie – ziemniaków, warzyw. Jabłka jeszcze w sadach, ale i pora siewów zboża ozimego, zabezpieczanie tego, co ofiarowało lato. Grzybiarze wytrwale ruszają do lasu. Myszy uciekły z pól, jeszcze w cieplejsze wieczory słychać świerszcze. Ale coraz ciszej. Już pojawiają się klucze żurawi i dzikich gęsi odlatujących na południe. Wróble w naszym jaśminie jeszcze nocują, ale i one muszą pomyśleć o lepszym miejscu na nocki. Pojawiły się sroki, a nie widziałam ich od wiosny. Jeż zakopuje się w liściach, wiewiórka biega szukając jeszcze zapasów. Nie wiadomo , jaka będzie ta zima. Kasztany spadają pod nogi, liście szeleszczą, trzeszczą..Ach, nasza piękna polszczyzna! I co ciekawe, nazwy polskich miesięcy mają silny związek ze zmianami w przyrodzie. To znak , jak życie naszych przodków zespolone było z naturą, w języku rosyjskim jest już „ oktiabr” , jak w niemieckim October,w Monachium od początku XIX w. żniwa chmielu, festyny i degustacja piwa. To na wesoło. W październiku miało miejsc e wiele ważnych wydarzeń – często krwawych rewolucji , choćby 1917, która zmieniła obraz Rosji, ale i całego świata. Był i polski październik 1956 roku- czas płonnych , niespełnionych nadziei. Jaki będzie ten październik?
Nasi przodkowie zwalniali tempo życia, to był czas odpoczynku, przygotowania się do świąt. Zabezpieczenie opału , głównie drewna, zbiórka chrustu. W bogatszych domach komory pełne zboża, mąki, , by spokojnie przetrwać do przednówka. To też czas kiszenia kapusty. A przy okazji była zabawa , uciecha- taki polski October , ale z główkami kapusty ugniatanymi w beczkach dębowych. Często wsie bywały odcięte od świata, zalane strugami deszczu, drogi z niemiłym błotem… Ta słotna strona jesieni. Zatem jak jeż zakopywano się w pierzyny, otulano w ciepłe kraciaste chusty. Dym szedł z komina, na przypiecku ktoś ogrzewał stare kości. Nie wiem, czy nie było to dobre i zgodne z rytmem biologicznym. Zapaść w sen zimowy jak ten jeż w liściach, obudzić się , gdy skowronek zaśpiewa.
KW, 2019
Obraz- Międlenie lnu, autor nieznany

wtorek, 24 września 2019

Przyjdzie?

Znów inspiracja E. Hopperem
Przyjdzie czy nie przyjdzie? Przyjdzie czy nie przyjdzie?- powtarzała w myśli pytanie. Czekała nie wchodząc na salę. Bilety miała ona wziąć, już były wcześniej zamówione i kupione. Wybiegła szybo z pracy, chciała jeszcze zdobyć nowe pończochy. Kostium wisiał i czekał. Chciała raz jeszcze przymierzyć. Emma pożyczyła jej szal, bardzo elegancki, można było narzucić go na ramiona, w razie gdyby się ochłodziło. Zamówiła taksówkę. Nie były na szczęście zakorkowane ulice, dość szybko dojechała. Miły taksówkarz uśmiechnął na pożegnanie. Wbiegła po schodach. Tłum na sali gęstniał, wszyscy zajmowali miejsca. Kobiety z obsługi popatrywały na nią , coś do siebie mówiąc półgłosem. Wiedziały, że czeka, że ma bilety. Były bardzo wyrozumiałe.
Przyjdzie, nie przyjdzie- odliczała na frędzlach szala, światło zaczynało przygasać, już ostatni dzwonek miał wybrzmieć. Stała w wejściu, niezdecydowana. Jakby na rozdrożu. Ma sama wejść ? Czekać? On przyjdzie? Nie, chyba zaraz wyjdzie- miała ruszyć ku kotarom. Na ekranie już pojawiły reklamy i zapowiedzi.
Dobrze, że tu panował półmrok, nie widać było jej plam na policzkach, czuła że zaraz zemdleje! Zatopiła się w myślach, zadzwonił dzwonek! Ktoś chwycił ja za ramię. On… dotarł, zgasły światła, szli po omacku do swoich miejsc, ona poddana mu, ufna, pijana szczęściem. Jest! Zdążył, coś go zatrzymało. Czuła jego pewną dłoń. Ktoś syczał, gderał, że kręcą się wciąż spóźnialscy. O, możemy się tak spóźniać całe życie, co mi tam- myślała ignorując uwagi. Oparła głowę na jego ramieniu, zaraz się zacznie…

Galeria Artysty
New York Movie
Edward Hopper


sobota, 21 września 2019

Piękny kraj



To taki piękny kraj
Jakie tu nieba uroki
Już wieszcz się zachwycał
Tadeusz przedkładał
Nad włoskie błękity
Nasze zmienne widoki
Obłoków- piękne, bo zmienne
 Niebo nasze, takie przaśne
Czasem, że łezka poleci
Dlaczego w polskim sercu
Tyle, tyle jadu , tyle jadu?
Przecież tu węży i żmij
 Za wiele nie mamy
Skrawki puszczy wycinamy.

I znów z gęsim kluczem
Odleci gromada dzieci
Naszych, bo tu miejsca
Za mało..Za mało?
Co z nami się stało?
A może nic, może
Zawsze tacy byliśmy
Może wciąż nie obudziliśmy się
Z chocholego pląsu…

zdjęcie- własne

piątek, 20 września 2019

Ognisko



Ognisko paliliśmy
Pieczone ziemniaki
Na miedzy w polu
Jak u van Gogha
Wrony złowieszczo
Głoszące światu
Że jesien , że jesien
Nic to, my razem!
Ręce przy ogniu
I ten smak, zapach
I cóż, że bez soli
Nic mu nie dorówna
Żadne delicje, boli
Że to nie wróci
Tylko w przymgleniu
Snów, we wspomnieniu
O, poszłabym jak w dym!
KW, 2019
obraz- A. Kędzierski W polu( pinakotekazascianek) 

środa, 18 września 2019

Rozterki kameleona



Moje różne oblicza!
Wybierz sobie, proszę...
Mogę się uśmiechać
Patrzeć ze smutkiem
Lub z obojętnością
A i z bólem i cierpieniem
Może- ze skrywaną radością
Lub ironią
Drwiną...
Lustereczko powiedz, powiedz!
Która to ja? Która to ja?
KW, 2019


Tilda Swinton by Fabio Lovino, 1999

niedziela, 8 września 2019

Wrzesień

Wrzesień( jesiennik).
Skąd nazwa ? Od wrzosów, zatem powinien być wrzosień. Pojawił się tzw. przegłos językowy, tylko w naszym języku znany. „ Otóż stojąca po miękkiej głosce rz samogłoska e przeszła w o, gdyż następną głoską było twarde (przedniojęzykowo-zębowe) s. W wyrazie wrzesień nic się natomiast nie zmieniło, ponieważ e poprzedzało miękkie ś (zapisywane jako si).Z tego właśnie względu mówimy więc dzisiaj i piszemy wrzos, ale: wrzesień, tak jak niosę, ale: niesiesz, biorę, ale: bierzesz, czy lato, ale: w lecie.
Nasi przodkowie używali niekiedy nazwy pajęcznik zamiast wrzesień (od nici babiego lata, czyli cienkich niteczek pajęczyny roznoszonych przez wiatr w ciepłe jesienne dni) lub jesiennik, gdyż pod koniec tego miesiąca zaczyna się przecież jesień”. Tyle etymologia. Jesiennik- bardzo mi się podoba, mimo że zapowiada tę niemiła porę roku. Czas , kiedy słońce niby jeszcze sadowi się wysoko. Promienie ma ciepłe. Dopala się...Jednak coraz bardziej ospale wstaje, chłód przenika człowieka rano, gdy trzeba gnać na przystanek…I problem, w co się ubrać, potem około południa jeszcze upał. Bociany odleciały, jaskółki w rynsztunku siedzą na drucie,gotowe do wyprawy. Wróble mają w jaśminie jeszcze swój nocleg. Przybywają godzinę przed zachodem słońca, niemal co do minuty, a dzień coraz krótszy. Kłócą się zapamiętale, sadowią na swoich upatrzonych miejscach. Wieczór umilają cykady północy- nasze świerszcze. My martwimy się , co dalej, jaka ta jesień będzie, zima.. Kasztan ma liście jakby zardzewiał, astry jeszcze kwitną. Leszczyna wabi swymi płodami, niebawem będą orzechy. Winogron słodki. Dzieci będą robić ludziki z żołędzi, korale jarzębinowe. . Pola już spopielałe, zaraz drzewa ogołoci jesienny wiatr, najwytrwalsze brzozy i topole- zżółkną , po mrozach dopiero zgubią liście. A jesiony zawsze denerwują swym późnym okrywaniem się zielenią z wiosną. Za to pierwsze też straszą gołymi konarami. Jesień, jesiennik…Pora na przygotowanie zapasów, pora zbiorów. W spiżarniach nasze babcie przechowywały całe składy słojów przetworów, by osłodzić sobie nadchodzące chłody, dotrwać jakoś do wiosny. Soki, konfitury, przeciery- zawekowane lato. Teraz nie trzeba tak dbać o te ilości, bo mamy cuda techniki, które pozwalają inaczej zachować aromaty lata.
Żegnaj lato na rok! – jak w piosence. A może nas jeszcze zaskoczysz? Na pewno nitką pajęczą , co snuć się będzie jak dymy z ogniska w ogrodzie.
KW, 2019

Obraz- R. Kochanowski, Pejzaż jesienny, pinakotekazascianek


środa, 4 września 2019

Zaległości



Bardzo pilnie nadrabiam zaległości
Staram się oczyścić myśli z naiwnych plam
Poczucia wiecznej winy niezawinionej
Udawanej skromności i z " bo nie wypada"
Bezsilności, gdy można wykrzyczeć
- Dość już dość! Już wystarczy!
Staram się pilnie wyrwać , wykorzenić
Perspektywę wiecznie czarnych plam
I chmur , co źle wróżą...
I fusów kawy niefortunnych
To juz za dużo, za dużo jak dla mnie..
Kolejny egzamin , trudny
Bo ja sama go weryfikuję
Surowo i sprawiedliwie
Nie ma dodatkowych ulg
Profitów, powtórek...
Nie ma czasu, już za mało
Albo się zdało lub nie zdało!
............................................
-Termin ogłoszenia wyników?
- Nieprzewidywalny!
KW , 2019
zdjęcie własne


wtorek, 3 września 2019

Mur

Dobrnęłam do miejsca
Gdzie tylko ściana
Zerkam przez pryzmat
Szczeliny na inny świat
Próby przedarcia się
Ale cegły mocne
Twarde, trwałe i wytrwałe
Sieję kwiaty, rosną blade
Ubarwić chcę
Zmienić, nawet chwastem
Nie pogardzę..
Ale w tym klimacie
I on zwiędnie
Ale zanim... parę 
Kwiatów zasuszę
Do wiosny, do wiosny
Muszę, muszę 
Mieć odrobinę koloru
Jakby z innego świata.
KW 2019

sobota, 31 sierpnia 2019

W pętli czasu


Zapętliła się wolność
Czas zaciska węzeł
Czas w przymierzu

Z niepamięcią
Głupotą i pychą.

Nadymający się 
Jak pusty dzban 
Rozlewają wino
Krwiście czerwone
Pętla czasu zaciska się 
A my w niej tkwimy
Wiecznie się dziwiąc
Krzywiąc na los
Czekając na kolejny cud...




niedziela, 25 sierpnia 2019

Klosz nieba

Niebo jak klosz
W gustownym oranżu
Gasnącego słońca
Drzewa w oddali
Lampion zdobią
Koronkowym splotem
Powietrze tchnie
Powiewem łąki


Róż już umyka..
Niebo zamyka
Dzienne podwoje
Teraz noc rozwija
Ciemny błękit
Aż po  granatowe
Zwoje, po nim już
Zstępuje w gwiazd
Blasku. Niknie cień
I kolory bezimienne
Nienazwane, niepojęte
 dotrwać muszą do brzasku...

zdjęcie- tapetus.pl

sobota, 24 sierpnia 2019

Przy oknie. Suknia


Wstała rześka, poprzedni poranek był jakimś koszmarem , przedłużeniem nocy.  Nie spała długo, przewracała się z boku na bok, patrzyła na gwiazdy za oknem.  Usnęła nad ranem, obudził ja hałaśliwy terkot budzika, świergot ptaków, skrzypienie kół wozu mleczarza. Obmyła twarz w zimnej wodzie, nie patrzyła nawet na swoje odbicie w lustrze. Tremo stało po drugiej stronie, ale przykryła je białym suknem . Nie…niee,  Nie!  Poszła do miasta, oni stali obok siebie na placu  , trzymali się za ręce, roześmiani. Udawał, że jej nie poznaje.  Szybko pobiegła w stronę kościoła. Tyle razy był w tym pokoju, chwytał  ją delikatnie za włosy , rozplątywał, zanurzał w nich usta, całował w szyję. Oddawała mu się bez oporu. Matka przerywała  ich tête-à-tête.  Tak jak wtedy , gdy przyszedł ostatni raz. Pod jakimś byle pretekstem.  Matka zaczęła  z nim rozmowę o cenach za warzywa na targu, jak to teraz nie szanuje się ludzkiej pracy i  w ogóle ludzi. Mówiąc o szacunku matka patrzyła na młodziaka, a ten spuszczał wzrok, po chwili się pożegnał.Spoglądał  jakoś dziwnie na dziewczynę, bardzo  mu bliską…wydawało się, że  coś znaczy w jego życiu.  Wciąż w to wierzyła. Że nie była tylko zabawką, kaprysem, wypełnianiem   sobie czasu przez bogatego mieszczanina.
- Adelo, skończ to, na miłość boską! – krzyczała w furii matka  – Zhańbi cię, zostawi, ty już cierpisz!
- Mamo- cicho oponowała Adela- Nie krzycz- ludzie usłyszą..
- Niech słyszą, niech wiedzą, że jeszcze ja tu mam głowę pośrodku.
Po chwili siadła na krześle , zrzuciła jakiś kawałek tkaniny, córka siadła u jej stóp.
- Dziecko, dziecko drogie, to nie dla ciebie, nie pokładaj w tym nadziei  żadnych. Was  wszystko dzieli. On będzie ślubował swojej ukochanej w synagodze, a ty przecież jesteś katoliczką, jemu rodzina i wiara nie pozwolą , by cię poślubił.  Nigdy! Zresztą ja też zabraniam.. i jesteś za biedna. My mamy tylko tę pracownię i jakieś resztki ziemi po ojcu. Dziecko, nie jesteś już naiwna, nie wierzysz w bajki…
Adela płakała. Matka  dowiedziała od matki  młodej Żydówki, że szykuje się ślub. Na razie nie chciała o tym mówić, już i tak dziewczyna ma moc zgryzoty.
Matka poszła do sąsiedniego pokoju, upinała na manekinie sfastrygowaną suknię. Klientka miała się zgłosić za dwa dni. Dam ją do skończenia Adeli. Zajmie się pracą, zapomni..- myślała matka.
I pewnego dnia nieoczekiwanie odwiedziła ich piękna pani Stein z córką Rachelą.  Przyniosły kupon cudownego białego  jedwabiu. Oglądały magazyn, który Adela im wręczyła. Przysiadły na sofie, matka Adeli podpowiadała, doradzała,  była tak dumna, że wybrały jej pracownię.
- Ależ , droga pani , nie ma nikogo w naszym miasteczku, kto by pani dorównał, nawet nikt z naszych, to znaczy , niech pani tego nie bierze jako afront- matka Estery  czuła, ze popełniła gafę.
- Ależ, nic się nie stało, dla mnie  to nie ma znaczenia- zapewniała krawcowa. –Klient nasz pan!
- No, tak, tak..
Nagle padło nazwisko Dawida, Adela drgnęła, coś zaskowyczało w niej. Wybiegła tylnym wyjściem.
Nie wróciła tam, czekała aż pójdą.. Siedziała na schodach kuchennych do nocy.
………………………………………………………………………
Ranek poniedziałkowy . Ona przy maszynie, szyje już wielokrotnie przymierzaną suknię. Estera wyglądała w niej zjawiskowo. Przymierzanie odbywało się wiele razy, okrzyki radości, opowieści o zakupach, kieliszkach  kryształowych…Matka zerkała na Adelę, obawiała się reakcji córki,  że może  wybuchnie płaczem albo, co gorsza,  rzuci w kąt suknię, podrze ją…albo coś sobie zrobi lub tej młodej Żydówce. A to dziewczę niczego nieświadome było, nawet polubiła spokojną, cichą Adelę, przynosiła jej czekoladki.  Młoda krawcowa była nad wyraz uprzejma, ale dość chłodna, mówiła, że nie lubi czekolady.Estera ma tu przyjść ostatni raz przymierzyć suknię, może ostatnie poprawki , welon ma mieć upięty już w dzień ślubu, mają to zrobić jej siostry.  Adela zatem szyje, łzy kapią na biały jedwab, zraszają go wciąż. Ile już tych łez weń wsiąkło. Ile łez.  Suknia przystrojona moim żalem,  moim bólem …- myślała. Słońce promiennie wpadało w okno jakby ją chciało pocieszyć.  Stukot maszyny, co chwilę przystawała, zakładała nici. Suknia, weselna suknia , w której są moje łzy. Może na szczęście, o ironio.. Matka zarobi pewnie nieźle.
Powiesiła suknię na manekinie, wyszła powoli na podwórko. Czuła zmęczenie, już nie miała  siły płakać.  Nie chciała być przy  ceremonii odbioru.  Słuchać tych pisków i melodyjnego głosu pani Stein. Matka wytłumaczyła ją pilnym wyjazdem. Estera przyniosła bombonierkę z białą czekoladą..
KW, 2019
Obraz - E. Hooper. Dziewczyna z maszyną(źródło - domena publiczna) 


środa, 21 sierpnia 2019

Silna




Silna tak jestem! Zapominam 
O słabościach, dzień witam
Sprawdzonym uśmiechem
Może być o  numerze "dwa"
Już gnam do przodu, gnam.
Zakładam wysokie szpilki.

I brnę stukając o trotuar
Oznajmiając światu
Że jestem
Że trwam
Że stale gram
Że nie dam się
Odsunąć, wykasować !

Fryzura układa się
I apaszka gustowna
Aż uwiera…

Szybkie decyzje
Szybkie samochody
Szybkie ręki podanie.
Szybki obiad...

By nie oglądać pustych
Ścian zostaję na przystanku
Moich myśli  i czekam 
Na pociąg, który  nigdzie 
mnie nie zawiezie

Pod dachem mam prywatny obłok
I deszcz na mnie spływa
Moje swojskie katharsis..
Bo jutro znów poranek 
Kolejne starcie.

zdjęcie- galeria internetowa