M. Pawlikowska- Jasnorzewska.. Jedna z najwybitniejszych polskich poetek. Życie jej nie oszczędzało, walczyła ze zwykłą, ludzką ułomnością. Potrafiła kochać, zachwycać się światem... Pokonywała chorobę, cierpienie, ludzkie przyzwyczajenia i złe spojrzenia. Te meandry uczuć, strofy o zwykłych pragnieniach wciąż zachwycają.
Polska poezja bez Pawlikowskiej - niemożliwe!
Pójdę w park rozszumiały w przedwiosennej trwodze,
z piórkami traw wschodzących w podścielisku chorem,
z myślą, że spotkam kogo na klonowej drodze
i że nie będę smutna powracać wieczorem...
Że miłościwa Wszechmoc, co martwe ożywia,
i dla mnie cud uczyni za mglistą oddalą -
dziś, gdy pachną wpółsenne zbudzone igliwia,
i te kwiatki, na które patrząc, łzy nas palą...
Pójdę w poszumie ciepłym z drzew łamanym krzykiem,
z obracanymi wichrem strąkami z rdzy martwej,
siąść na ławce w litery ciętej scyzorykiem
ręką, co miała może prostotę i żar twej.
Lecz nie doczekam ciebie, mój szary przechodniu,
bo ty nie możesz widzieć, że łzy z ócz mych cieką...
boś zajęty po prostu czym innym, daleko,
bo próżno zwykle czeka, kto czeka dzień po dniu..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz