
Słowo... Ile znaczy powiedziane słowo? Jak bardzo słowo tworzy rzeczywistość?
Mówimy, że milczenie jest złotem, a tak szybko wierzymy w to, co usłyszymy.
Jesteśmy wygodni, bo chyba z wygodnictwa bierze się łatwe przyswajanie zasłyszanych opinii, sądów, ocen...
Najbardziej zastanawia mnie fenomen plotki. Ktoś wygłasza coś na temat pani X lub pana Y. Nieważne, jakimi intencjami się kieruje. Słowa są nieprawdziwe, nie mają czasem nic wspólnego ze stanem faktycznym.
Załóżmy taką oto hipotetyczną sytuację: sąsiadka pani X widzi, że ta ma mocno zaczerwienione oczy, ba, wyciera nawet łzy. Nie innego nie przychodzi pani ( załóżmy) Z. do głowy, jedynie to, że pani X płacze z czyjegoś powodu. Teraz myślenie nabiera impetu, szybszy od prędkości światła koncept oświeca sąsiadkę: pani X płacze, bo mąż ją zdradza. Przecież wczoraj nawet widziała go z jakąś kobietą, stali razem przed sklepem i coś tak długo rozmawiali, w jakichś zażyłych stosunkach są, bo nawet pocałowali się na pożegnanie... A ta tu płacze teraz, sama ,bidulka. Pani Z. spogląda na panią X z nieukrywaną litością. A w ogóle to temu jej mężusiowi jakoś źle z oczu patrzy. Biegnie pani Z. zaraz do kolejnej sąsiadki W. Opowiada o swoich przemyśleniach, pani W. składa przez telefon relację pani B........ i tak słowo po słowie, zdanie po zdaniu tworzy się rzeczywistość... zgoła odmienną od stanu faktycznego. Niebawem całe osiedle huczy już, przekazując sobie informację, że X zdradza żonę.
A fakty są takie: pani X. cierpi na alergię. Wczesną wiosną, kiedy tylko wyjdzie na dwór, zaraz łzawią jej oczy, nie może obyć się bez chusteczek. Wygląda wtedy rzeczywiście na zapłakaną. Mąż z kolei poprzedniego dnia odprowadzał na dworzec swoją siostrę, która ich odwiedziła. Bardzo długo się nie widzieli. Na pożegnanie pocałowali się jak -brat z siostrą. To widziała pani Z.
Żona wreszcie dowiaduje się o rewelacjach opowiadanych przez sąsiadkę. Jest załamana. Mówi o wszystkim mężowi, zarzucając mu zdradę. Po długich rozmowach, zapewnieniach męża, wreszcie dochodzą do porozumienia i zgadzają się w kwestii, że tu ktoś coś namieszał... Nie chcą snuć domysłów, ale coraz bardziej są przekonani, co do słuszności powiedzenia- Utnij sobie język, zanim utnie ci on głowę. Pan X chętnie skróciłby o głowę panią Z.
To najlepszy scenariusz w tym wypadku. Małżonkowie wykazali się nie lada rozsądkiem, bycie "na językach" im nie zaszkodziło, nie zburzyło rodzinnego szczęścia. Byli ponad tym, ato n ie jest łatwe.Wbrew pozorom nie zawsze jednak tak różowo kończą się tego typu sytuacje.
Dodać należy, że pani Z. tak naprawdę oprócz zdawkowych uwag o pogodzie i codziennego "dzień dobry" nie rozmawiała z sąsiadami X. ani nigdy u nich nie była.
Słowo, złe słowo, wypowiedziane jedynie w intencji, by kogoś oczernić, świetnie się spisuje, wylatuje wróblem ,a powraca wołem. Burzy czyjeś szczęście, niszczy nieraz cały dorobek życia. Domysły, chore domysły, złe intencje, czasem zwykła bezmyślność i głupota mogą naprawdę zdziałać dużo, dużo złego.
Co gorsze, są ludzie, którzy w obecnych czasach bardzo świadomie wykorzystują fenomen plotki. Szkalujące opinie są celowo wygłaszane, ich jedyną intencją jest próba zniszczenia danej osoby , a przynajmniej dokuczenia w mniejszym lub większym stopniu.
Tak się dzieje w pracy, w szkole, wszędzie tam , gdzie zawodzą próby wymuszenia czegoś formalnie. Ucieka się więc ten i ów do metod starych jak świat, zatem i sprawdzonych. To się teraz nazywa tak ładnie: socjotechniki, służące do uzyskania pożądanego zachowania się jednostek , grup całych -wedle własnego widzimisię. Sterowanie, manipulacja. Pani Z. nawet nie wie, że nadaje się na manipulatorkę. Bidulka, nie wie, jaki ma talent. Dzisiaj szefowie, dyrektorzy, przełożeni w przeciwieństwie do pani Z. posługują się sprawnie manipulacją, wykorzystując moc słowa.
Chcesz się kogoś pozbyć, obsmaruj go, oszkaluj, w naszym państwie i tak to
ci ujdzie, nie odpowiesz za to, nawet sąd i tak to uzna za mało szkodliwy czyn.
Mam alergię na ............... plotkę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz